No cóż napiszmy coś o naszych podopiecznych. Jak najlepiej je określić?
Arystokracja ze wschodu
Kiedyś przeczytałam: „Elegancja tancerek Degasa, zwinność łani, lwia odwaga, psie przywiązanie, arystokratyczne maniery, niezwykła inteligencja i operowy głos", ale z kolei ktoś inny napisał: „Psy mają panów, a koty służących”.
Tak! To wszystko najlepiej opisuje rasy moich kotów – koty syjamskie, orientalne, seszelskie, które należą do najstarszych i najdłużej znanych ras spośród kotów domowych, a pochodzą z Dalekiego Wschodu z rejonów dzisiejszej Tajlandii.

Jeżeli chodzi o to, co komu się podoba, to niestety nie wszystkim podobają się te koty. A są naprawdę oryginalne. Wiele osób mówi mi „są tak brzydkie, że aż ładne“. Zmieniają zdanie, gdy zobaczą je na żywo, a szczególnie gdy spędzą z nimi trochę czasu.
Nie będę starać się tutaj opisywać szczegółów budowy ciała, standardów obowiązujących dla kotów tej kategorii, można to znaleźć na każdej stronie poświęconej tematyce kociej. Warto podkreślić najistotniejszy fakt, że wszystkie te trzy rasy charakteryzują się taką samą budową ciała. Tak naprawdę różnią się tylko kolorem oczu oraz długością i wybarwieniem sierści, a dokładniej:
koty syjamskie krótkowłose (SIA) – koniecznie niebieskie oczy i umaszczenie typu point (ciemny pyszczek, uszka i łapki) – odmiana długowłosa to koty balijskie (BAL)
koty orientalne krótkowłose (OSH) – umaszczenie bardzo różne od jednokolorowych do szylkretowych z pięknymi zielonymi oczami – odmiana długowłosa to koty orientalne długowłose (OLH)
koty seszelskie krótkowłose (SYS) – o błękitnych oczach i umaszczeniu z białym (najlepiej podstawić lampkę z ultrafioletem) – odmiana długowłosa to koty seszelskie długowłose (SYL)
Odmiany długowłose różnią się od krótkowłosych nieznacznie długością sierści na całym ciele, ale za to mają jej więcej na ogonie. Należy wspomnieć również o nowej pokrewnej rasie, która staje się coraz bardziej popularna, tzn. o peterbaldach (PEB), czyli kotach orientalnych bez sierści.
Jednym słowem, co kto lubi, zawsze znajdzie. To tak w zupełnym skrócie. Co ciekawe, te wszystkie trzy rasy mogą urodzić się w jednym miocie. Miałam taki przypadek: dwa kociaki syjamskie, dwa orientalne i dwa seszelskie – oczywiście wszystkie krótkowłose, po rodzicach krótkowłosych: orientalnej kotce i seszelskim kocurze.
Zastanówmy się nad ich charakterem.
Za wikipedią (http://pl.wikipedia.org/wiki/Kot_syjamski):
„Są bardzo inteligentne, chętnie uczą się różnych sztuczek. Ciekawskie, śmiałe, łatwo nawiązują kontakty i lubią wizyty gości. Dobrze czują się w obecności innych kotów lub psów. Mają duży temperament, znane są z przywiązania do właściciela, jeśli go stracą, mogą to nawet przypłacić zdrowiem. Starają się towarzyszyć opiekunowi we wszystkich domowych czynnościach, głośno domagają się pieszczot i zainteresowania. Bywają także zazdrosne. Trzeba poświęcać im wiele uwagi, dlatego nie powinny być posiadane przez osoby, które większość czasu spędzają poza domem.”
Zgadzam się z tym absolutnie, dodam tylko jedno słowo określające ich charakter: Cudowny! Nigdy nie sądziłam, że itnieją takie koty. Mam ich kilka i każdy z nich jest rozkoszny, ale jak to bywa u ludzi, tak i u kotów nie każdy jest jednakowy.

Moja pierwsza, oczywiście najukochańsza, Fairy Tale – niesamowita złośnica, jak to szylkretka orientalna. Jeżeli jest kilka kotów w domu to najczęściej kot orientalny dominuje nad pozostałymi domownikami. Zawsze czeka na mnie przy drzwiach, kiedy przychodzę do domu. Śpi oparta swoją główką na moim ramieniu. Bardzo broni swojego terytorium, dba o potomstwo, chyba nie można mieć czystszych dzieci. Mam wrażenie, że w domu ufa tylko mi, jeżeli ma rodzić to „czeka“ na mnie. Miała już kilka porodów, ale nigdy beze mnie, może dlatego, że jej pierwszy poród był również moim pierwszym. Niesamowite jak ona pięknie wychowuje swoje małe. Zawsze się bałam, że wszystkie meble będą poniszczone, a jednak nie, od małego są one uczone porządnych zachowań (to bardzo ważne, aby maleństwa pozostawały z matką przynajmniej do 14 tygodnia życia).

Moja druga, to jej córeczka z pierwszego miotu. Ana – koteczka seszelska szylkretowa. Arystokratka w całej krasie. Zgrabne ruchy, prawie płynie kiedy się porusza. Mimo, że jest szylkretką bardzo się różni od swojej orientalnej mamy. Zawsze bardzo spokojna, lubiąca się tulić, wchodzić pod koc i urządzać tam sobie spanko. Ponieważ jest bardzo strachliwa dostała przydomek „ślimaczek“ (zawsze zwinięta). Mimo swoich zgrabnych ruchów jest to jednak niesamowita niezdara, gdziekolwiek wejdzie, zawsze coś zrzuci. Niestety chodzenia na wysokości nie odziedziczyła po swojej mamie, która jeszcze nigdy nic nie zrzuciła.

Bianissima to kolejna koteczka seszelska i również szylkretka. A jednak jest zupełnie inna niż jej siostra Ana. Bianki jest wszędzie pełno, zachowuje się jak mały piesek. Wszędzie jest tam gdzie ja, robi ze mną w domu wszystko, a jej ulubione miejsce to moje kolana. Przepięknie aportuje swoją ulubioną piłeczkę. Niestety jest momentami bardzo męcząca. Jest to najbardziej hałaśliwa z moich koteczek, jestem często przez nią upominana, że właśnie przyniosła mi piłeczkę i należy ją rzucić. Wiele można nauczyć te koty, tylko trzeba trochę cierpliwości, wszystkie moje skarby przychodzą na klepnięcie w nogę. Generalnie te rasy są bardzo gadatliwe, ale Bianka jest mistrzem rozmowy – na każde moje słowo jest z jej strony odpowiedź.
Trzeba pamiętać, że przy każdym powrocie do domu, muszę wysłuchać serenady mich kotów. Tak sobie myślę, że z powodu tego, że są bardzo towarzyskie, to muszą mi się wyżalić, jakie były nieszczęśliwe beze mnie. Chodzą wtedy za mną wszędzie i nadają, dopiero po dłuższej chwili dają sobie spokój i mogą iść z powrotem spać. Normalne jest również to, że gdy chcemy trochę prywatności, aby np. poczytać książkę to na pewno kocię znajdzie się między nami, a książką. Są po prostu wszędzie, a najlepiej im na naszych kolanach. Bardzo lubią się tulić i głaskać, ale nie znaczy to, że są to koty kanapowe. Uwielbiają rozrabiać, urządzając gonitwy po całym domu, bawiąc się w berka. Uwielbiają skakać za zabawką na wędce. Bardzo często przyglądam się im jak uprawiają zapasy między sobą. Najbardziej ekscytujący okres to wtedy kiedy są w domu małe kociaki. Kiedy już osiem tygodni, zaczynają się wojny na całego: gonitwa, wskrobywanie się na wszystko co możliwe i co najzabawniejsze podskakiwanie jak małe „pchełki“ tak na czterech łapkach naraz. Niestety maluszki nie mają wyczucia i często budzą mnie o szóstej rano urządzając sobie gonitwy po mojej pościeli. Na całe szczęście nie trwa to długo, z czasem z tego wyrastają i śpią tak długo jak ja.

A teraz! Nasz „chłopczyk“, kocurek orientalny – Cuore Dolce Mio. Gwarantuję Wam, że nie spotkaliście w swoim życiu takiego kocurka. Jest to fanatyk jedzenia. Pozostałe koty udało nam się ułożyć, aby nie podbierały ze stołu, ale nie jego. Nie radzę zostawić czegokolwiek na stole bez opieki, momentalnie jest porwane i zaciągnięte na środek dywanu. Kiedy dorwie się do jedzenia w misce, nawet wtedy musi sobie pogadać. Tego po prostu nie da się opisać. Jest wszędobylski, ale nie znam też większej niezdary od niego, nawet Ana jest przy nim baletnicą chodzącą po linie. Ponieważ jest to nasz pierwszy kocurek, rozpuściliśmy go niesamowicie. Prawdą jest również to, że kocury są bardziej przymilne niż kocice. Najpiękniej wygląda, kiedy się zamyśli – ma wtedy wyraz twarzy tęskniącej za rozumem. Ale za to nie boi się niczego, nawet naszej szylkretki orientalnej, może ona się złościć, miauczeć, robić cokolwiek innego, a nasz Cuore zachowuje się tak, jakby jej w ogóle nie było w pobliżu.
Ale co najważniejsze w obcowaniu z tymi kotami: zawsze „coś“ plącze się pod nogami, zawsze słychać, że ktoś ma coś do powiedzenia, no i zawsze śpi „coś” na kolanach. A kiedy jest ich więcej, wtedy wszystkie śpią razem, wylegując się na was, ewentualnie obok was, kiedy już nie ma dla nich miejsca na was.
Sami widzicie, że aby mieszkać z takimi kotami, trzeba je po prostu kochać.
Pozdrawiam wszystkich,
Joanna Pawlaczyk, hodowla „Dolcegattina“
Comments